Łysienie to powszechna męska przypadłość. Wielu dotkniętych problemem wypadających włosów nie może się z nim pogodzić więc decydują się na przeszczep. Niestety taka procedura potrafi zrobić dziurę na wylot w wielu portfelach. Na szczęście jest tańsza alternatywa: tatuaż.
Zaledwie kilka godzin cierpienia załatwia sprawę braku czupryny do końca życia. Pomysłodawcą jest Ian Watson, który wyłysiał kompletnie przed trzydziestką z powodu stresu wywołanego śmiercią brata. Zmartwiony swoją sytuacją, poprosił tatuażystkę Ranbir Rai-Watson o narysowanie na głowie kropek imitujących krótkie włosy. Po skończeniu okazało się, że niezbyt poważny pomysł przyniósł zdumiewające rezultaty.
Obecnie, prawie 20 lat później metoda została udoskonalona przy współpracy ze stylistami i lekarzami zajmującymi się kwestią utraty włosów. Obecnie różne odcienie barwnika są nakładane w taki sposób żeby imitowały ułożenie i kształt krótko przystrzyżonej fryzury. Pomysłodawcy stworzyli studia tatuażu w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Tatuaż kosztuje niecałe 10 tyś. złotych co jest i tak niewielkim wydatkiem przy cenach przeszczepu włosów kształtujących się na poziomie ok 100 tyś. złotych.